Ta para trochę chyba na silę dobrana (17 lat różnicy) i zupełnie inne temperamenty. W realu nigdy by się nie porozumieli. Grą aktorską też się nie udało nadrobić. Do tego przeciętny scenariusz i kiepska reżyseria. Jedyne co mi się podobało to zdjęcia.
Nie żałuję, że obejrzałem. Zapewne po raz drugi, zobaczę nieprędko, natomiast film miał w sobie to coś. Sam scenariusz, przynajmniej z początku nie zapowiadał się zbyt korzystnie, jednak im bliżej do końca, tym film bardziej życiowy, przez co chwile szczęścia i przemyśleń, są ostatecznie pod toporem jednodniowej...
Ani nie napiszę że film jest zły ani że jakiś mega dobry, ogląda się nawet przyjemnie, choć chwilami może trochę przynudza ale na raz da się zobaczyć, ogólnie aktorsko na plus bo i Vera i Andy zagrali dobrze a i córka Very (Taissa) też pokazała że w tak prostym w sumie do zagrania filmie też potrafi się odnaleźć...
Dopiero poznaje jej filmografie, ale w tym filmie naprawdę mi się podobała. Ogólnie wraz z Andy'm
Garcia stworzyli sympatyczną parę i chętnie jeszcze raz zobaczyłabym ich na ekranie. Jednak nie
zmienia to faktu, że film średni.
Oglądając nie znałem nazwisk, ale o córce od razu pomyślałem, że ma mimikę i zachowanie jak matka i że w rzeczywistości to jest prawdziwa córka i matka. To się zgodziło.
Ale jak zobaczyłem syna to od razu miałem skojarzenie, że to pewnie syn... MATTA DAYMONA :)... nie trafiłem :D
Mimo, że bardzo ciężko się go ogląda to jest w nim coś przez co chce się dokończyć i nie utracić ani sekundy. Daleki jestem jednak od tego by go komuś polecić... Nie ma żadnej rewelacji ale dosyć fajne kino.