Po tym filmie nabiera się zupełnie innego spojrzenia na Jugosławię, na Serbów... Moje ukochane dzieło Kusturicy (który też jest, och, ach...:)) wspaniały reżyser, wspaniały klimat... Ryczałam jak bóbr, kiedy Ivan spuentował całość na końcu, a kawałek lądu oderwał się i odpłynął... Jeeeezuuuu... Śliczne, miodzio. Może już to pisałam kiedyś na filmwebie, nie mam pojęcia. Ale warto to samo napisać drugi raz:)